Niezwykła Ziemia Święta 2019

 

 

 

 

 

„Jesteś posłany w „imię moje”,
by szerzyć moc obudzenia się
wszystkim, którzy będą posłani do ciebie..”
(Droga sługi)

 

TOMEK NA TROPACH JESZUI 🙂

 

Notatki z pielgrzymki do Ziemi Świętej 27.04.-08.05.2019 z grupą Jayema, autora książek z serii „Droga Mistrzostwa”

Nie jest to reportaż z podroży sensu stricte. O Ziemi Świętej napisano tomy i w Internecie znajdziesz tysiące blogów na jej temat.

 Starałem się uwiecznić kilka osobistych odczuć i emocji wzbudzonych przez pewne sytuacje i osoby, z którymi dane mi było się spotkać w Ziemi Świętej oraz przez otaczającą nas nieustannie energię, z nadzieją, że mogą się okazać dla Ciebie ciekawe, a może nawet w jakimś sensie- inspirujące.

 Lot Wizzair z Warszaw do Tel-Avivu przebiegał bez opóźnienia. Na rutynowe pytanie podczas kontroli paszportowej o cel podroży odpowiedziałem dokładnie jak 2 lata temu: „pielgrzymka”. Déjà vu? Tak, w Izraelu byłem zupełnie niedawno z grupą przyjaciół. Odwiedziłem już wtedy prawie wszystkie miejsca znajdujące się w programie tegorocznej wyprawy i nie spodziewałem się, że zawitam znów tak szybko do Ziemi Świętej. Pielgrzymka, w której miałem wziąć udział w tym roku, została zorganizowana przez Jayema, charyzmatycznego pisarza, autora serii książek Drogi Mistrzostwa, które zostały mu podyktowane w formie przekazów w ciągu prawie ćwierć wieku. Źródłem owych przekazów miał być nikt inny, jak Jeszua, czyli Jezus z Nazaretu.

Ten Amerykanin twierdzi, że mówi do niego Jezus, przywrócenie prawdziwych nauk którego jest wyborem i misją jego duszy w aktualnej inkarnacji!

Temat channelingu ( w tym przekazów od Jezusa) nie jest dla mnie w zasadzie czymś nowym.

Czytałem piękną książkę Gastona Courtois – „Kiedy Pan mówi do serca”, zawierającą notatki z jego regularnych spotkań z Jezusem.

Równie często komunikowała się z Nim Święta Faustyna. Słynny i znany na całym świecie wizerunek Chrystusa miłosiernego „Jezu –ufam Tobie” powstał według dokładnej instrukcji otrzymanej przez św. Faustynę podczas jednej z rozmów z Jezusem.

Może czytałeś książkę „Jezu, Ty się tym zajmij”– będącą biografią życia ojca Dolindo Ruotolo. Życia zdominowanego codziennymi kontaktami z Jezusem i przekazami od niego?

Zresztą słynny Kurs Cudów miał zostać również podyktowany Helenie Schucman przez Jezusa.

Tak, od dawna znam powyższe historie przekazów. Żaden z nich nigdy nie wywołał u mnie nawet cienia sprzeciwu lub podejrzenia, że, „coś jest nie tak”.

Może, dlatego, że „kanałami” były dawno już nieżyjące osoby?

A Jayem? Mieszkający na Hawajach, podróżujący po całym świecie facet z krwi i kości, nadzwyczaj sprawnie działający w realiach dzisiejszego świata,

na dodatek twierdzący, że nie ma czegoś takiego jak monopol czy patent na kontakt z Jeszuą, będącym gotowym skontaktować się z każdym, kto tylko przygotuje dla niego miejsce. I właśnie seria przekazów „Droga do Mistrzostwa”, ma zawierać wszystkie, niezbędne w tym kontekście instrukcje.

O Jayemie i przekazywanych przez niego naukach dowiedziałem się 2 lata temu. Absolutnie nic nie zapowiadało, że kontakt ów przerodzi się w wędrówkę na drodze mistrzostwa, wyznacznikami, której były wspomniane już przeze mnie książki z przekazami.  Moja pierwsza reakcja na channelingi Jayema była więcej niż sceptyczna: „ facet ściemnia”J

Z perspektywy czasu cieszę się jednak, że nie uległem pokusie, aby odstawić ten temat na bok. Teraz wiem, ze reakcja sprzed 2 lat była akcją ego, które (nie bez kozery) poczuło się zagrożone. Musze przyznać, ze wątpliwości dotyczące sensu mojego udziału w wyprawie do Izraela towarzyszyły mi nawet jeszcze podczas lotu do Tel Avivu. Przecież byłem tam „przed chwilą”. Czy aby nie kieruje mną znów ego (działające według starej zasady „szukaj, aby nie znaleźć?”).

Właśnie ta energia szukania jest egotyczną energią. Albowiem tylko ego może szukać. Czysty Duch może się tylko szerzyć. A to jest olbrzymia różnica! („Droga przemiany”)

Dosyć szybko doszedłem do wniosku, ze tym razem nie była to jednak chytra pułapka ego; jechałem bez konkretnych oczekiwań, szedłem po prostu za głosem, który zdawał się mnie prowadzić.

Już od samego początku powiało mistyką.

Przed wyjazdem, Jayem napisał na grupowej stronie w FB, że na ten wyjazd zbiera się grupa osób, która brała udział w historii sprzed 2000 lat, i że podczas wspólnej podroży będziemy uzdrawiać dawne niezaleczone rany.

Jeśli ja tam faktycznie byłem, to może, jako niewierny Tomasz?

Wieczorem 44 osobowa i niezwykle międzynarodowa grupa była już w komplecie: USA, Kanada, Australia, Anglia, Irlandia, Norwegia, Niemcy, Chiny, Holandia oraz Polska.

Dzień przyjazdu wypadł w piątkowy szabat, który był w tym roku jednocześnie zakończeniem żydowskiego święta Pesach ( Pascha żydowska) .Lobby hotelowe kipiało od tłumów gości, musieliśmy uzbroić się w cierpliwość chcąc dotrzeć do naszych pokoi. Tym bardziej,że jedna z dwóch hotelowych wind była „szabatowa”, co znaczy, że zatrzymywała się automatycznie na każdym z 20 pięter, bez potrzeby naciskania guzika. Taka jazda trwała wprawdzie długo, ale za to spełniony został jeden z podstawowych wymogów szabatu- żadnej pracy, nawet tak błahej, jak wciśniecie guzika w windzie.

 

Pierwszym celem następnego dnia była Hajfa, miasto położone na wybrzeżu Morza Śródziemnego, na zboczach góry Karmel, gdzie miała się znajdować jaskinia proroka Eliasza.

Od zarania dziejów Hajfa była ważnym portem, a dzisiaj jest przykładem doskonale prosperującego miasta biznesu.

Funkcjonuje powiedzenie, iż „pieniądze zarabia się w Hajfie, wydaje na szaleństwa w Tel-Awiwie, za które z kolei pokutuje się w Jerozolimie”.

Największe wrażenie wywarła na nas informacja, że Hajfa jest praktycznie jedynym miastem w Izraelu, gdzie żydzi, muzułmanie i chrześcijanie żyją i pracują w absolutnej symbiozie, a konflikty po prostu się nie zdarzają. Możliwe, ze to wpływ działalności tutejszego międzynarodowego centrum Bahaitow (Bahaizm – religia  założona w Persji w XIX wieku, podkreślająca jedność w Bogu i braterstwo ludzkości).

Najczęściej odwiedzane przez turystów miejsce w Hajfie to ogrody Bahaitów- opadające tarasami po zboczach góry Karmel, zdające się swym przepychem być kwintesencją jednego z ważnych założeń filozofii bahaizmu: „Bóg to piękno”.

Podczas podroży dotarły do nas informacje o eskalacji napięcia miedzy Izraelem i Palestyńczykami. Ci ostatni grozili rozszerzeniem ataków rakietowych na Tel Aviv, co sygnalizowało zaostrzenie konfliktu do niespotykanego dotąd poziomu.  Słowa naszego fantastycznego przewodnika, Palestyńczyka Nadala, ze ten kraj potrzebuje przede wszystkim miłości, nabierały w tej sytuacji nowego wymiaru.

Wieczorem dotarliśmy do Ein Gev, małej miejscowości nad wschodnim wybrzeżem Jeziora Galilejskiego. Wcześniej kibuc, dzisiaj dosyć ekskluzywny resort – bungalowy z prywatną plażą. Ciekawe; 2 lata temu byłem nad Jeziorem Galilejskim, ale, w związku z napiętym programem pielgrzymki, nie starczyło czasu na kąpiel. Pomyślałem wtedy, ze zapewne kiedyś tu powrócę, aby to nadrobić. Teraz było ku temu okazji aż nadto i kilka razy dziennie pławiłem się w wodzie, po której niegdyś stąpał Jezus.

Po pierwszej wieczornej medytacji w kręgu (temat- wdzięczność), uczestnicy opowiadali o intencjach, z którymi przyjechali na pielgrzymkę.  Zdecydowanie poczułem mocną, ale zarazem delikatną energię spajającą naszą grupę.

„Powiedziałem,
że przychodzę zgromadzić mych przyjaciół
i przyprowadzić ich do siebie” (Droga sługi)

Następnie w planie był Jordan, rzeka, w której ponad 2000 lat temu Jan Chrzciciel ochrzcił Jezusa. Otrzymaliśmy specjalne białe szaty, aby po krótkiej medytacji oraz wypowiedzeniu osobistych intencji (wiele z nich było bardzo poruszających), po kolei zanurzyć się w wodach Świętej Rzeki.

Po ceremonii, już w autobusie w drodze powrotnej, kliknąłem na  www.christmind.info , stronę poleconą mi dzień wcześniej przez jednego z pielgrzymów –Dave`a . Jest to wirtualna biblioteka zawierająca bardzo ciekawy zbiór literatury  „dla tych, którzy myślą i czują więcej:) ”.

Gorąco polecam wszystkim znającym język angielski.  Można tam znaleźć także książki Jayema w oryginale angielskim ( również w wersji audio). Na „chybił trafił” otworzyłem nieznaną mi dotąd  pozycję – „Impersonal life” ( Joseph Benner). Gdy dotarłem do końca wstępu tego ponadczasowego dzieła  (książka napisana w 1914 roku!) aż podskoczyłem z wrażenia czytając zdanie, którego tłumaczenie brzmi:: „ teraz sprowadziłem ciebie nad rzekę Jordan, która oddziela cię od twego Boskiego dziedzictwa. Teraz przyszedł dla ciebie czas, byś poznał mnie świadomie; czas, byś przekroczył granice ziemi kananejskiej, Mlekiem i Miodem płynącej. Jesteś gotowy? Chcesz wyruszyć?”

Niesłychany zbieg okoliczności, czy też słowa skierowane właśnie do mnie, pół godziny po wyjściu z wody rzeki Jordan? Tak, jestem gotowy!

Oczywiście zaraz po przyjeździe do Polski zamówiłem oba tomy „Nieosobowego życia” w języku polskim. W słowie od wydawcy czytamy m. innymi: „ to jedna z najważniejszych pozycji w dziedzinie samorozwoju i duchowości…To jedno z owych najrzadszych Dzieł wyjaśniających najbardziej ukryte…brakujące koncepcje rozwoju duchowego”. Już czytam. A właściwie- połykam.  I, jak zawsze, pilnie podkreślam. Mnóstwo kolorowych wykrzykników. Znacznie więcej niż podczas lektury innych książek. Nawet tych ulubionych.

 Góra Błogosławieństw to wzgórze w okolicach Kafarnaum, na północnym brzegu jeziora Genazaret. z którego nauczał Jezus.

W 1937 roku wybudowano tu kościół na planie ośmiokąta, o ośmiu oknach z witrażami z łacińskimi tekstami z Kazania na Górze. Podczas wspólnej medytacji we wnętrzu kościoła przyszła mi nagle do głowy myśl z Drogi serca:

„ Wszystko, co mi się przydarza- wybrałem. Osąd jest wiec osądem samego siebie. Co mogę zrobić, gdy coś mi nie pasuje? Przyjąć energię danej sytuacji z miłością i odpowiedzieć na pytanie: czy chce w niej dalej przebywać? Jeśli nie- po prostu wybieram inny wariant”

Odwiedziliśmy wiele miejsc związanych z życiem i działalnością Jeshui. Wszystkie one wzbudzały przeżycia i emocje, ale z każdym dniem podroży wzmacniało się przekonanie, że tak na prawdę nie chodzi o historię sprzed 2 tysięcy lat, lecz raczej o pielgrzymkę do Ziemi Świętej wewnątrz nas, gdzie On jest z nami tu i teraz.

Ten proces był wspaniale wspomagany przez codzienne medytacje i ćwiczenia z Jayemem oraz rozmowy z uczestnikami wyprawy.

Były tez niespodzianki. Jayem zaprowadził nas do kościoła Świętego Marka, w podziemiach, którego, według otrzymanego przez niego przekazu, znajdował się wieczernik (zwany także „salą na górze”), w którym odbywała się ostatnia wieczerza, gdzie Jezus mył uczniom nogi, aby wreszcie się im, także tutaj, ukazać w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy nastąpiło zesłanie Ducha Świętego. To zupełnie inne miejsce, niż ukazuje większość przewodników po Jerozolimie.. „Sala na górze” w podziemiach? Trzeba wiedzieć, ze poziom gruntu przez 2 tysiące lat w Jerozolimie podniósł się w różnych miejscach od 3 do niekiedy nawet 6 metrów.

Znajdujące się w piwnicy kościoła pomieszczenie z trudem pomieściło nasza grupę. Tutaj odbyła się jedna z najmocniejszych medytacji podczas naszej wyprawy.

Przejmujący channeling nawołujący do rozpoznania Mocy Chrystusa w każdym z nas, do zakończenia starych historii i zaprzestania poszukiwania bożków na zewnątrz.

Jest tylko Miłość. Bóg jest Miłością.

Symbolika liczby 44 (tyle osób liczyła grupa): 4 i 4, dobro i zło to tylko dualistyczny wytwór egotycznego umysłu, tak naprawdę są tym samym. Jest tylko jedność. Czy można sobie wyobrazić jedność? To jednoczesna obecność obu polaryzacji. Jednoczesność dobra i zła, dnia i nocy, ciepła i zimna, Jezusa i Judasza…

Oba bieguny należą do jednego źródła, do życia.

Jedność to suma wszystkich części składowych tego świata.

Suma cyfr daje 8= znak nieskończoności. Jeśli umieścić ten znak horyzontalnie przed sobą, w samym środku, na przecięciu jestem ja. Mam wybór: spoglądać przez lewy i prawy „okular”, z których każdy reprezentuje „dobro” i „zło”, lub w wyobraźni zsunąć

je na siebie, i wtedy, z symbolu nieskończoności powstanie „0”, stan bez osądu, w którym Jest tylko Prawda i Miłość. Stan, w którym nie ma znaczenia, że ktoś był Jeszuą, a ktoś inny Judaszem. To tylko role odgrywane w przestrzeni miłości, a spektakl ów już się zakończył.

Inna niespodzianka była związana z grobem, do którego miało być złożone ciało Jezusa po ukrzyżowaniu. Musimy wiedzieć, że to miejsce znajdujące się w Bazylice Grobu Pańskiego i tak licznie odwiedzane przez rzesze chrześcijan z całego świata, zostało zidentyfikowane dopiero w roku 325 n.e. przez biskupa Cezarei -Euzebiusza.

Wcześniej, po II powstaniu żydowskim w 135 r. rzymski cesarz Hadrian kazał zasypać grób Jezusa i wznieść ponad nim pogańską świątynię ku czci bogini Wenus. W ten sposób chciał zatrzeć ślad po chrześcijańskim sanktuarium (podobnie postąpił z dawną świątynią żydowską, na której miejscu zlecił wybudować świątynię Jowisza).

Dopiero w IV wieku, za czasów Konstantyna, świątynia Wenus została zastąpiona przez  Bazylikę.

Ciało Jezusa złożono w wykutym w skale grobie, należącym do Józefa z Arymatei, który miał wyprosić u Piłata zezwolenie na pochowanie ukrzyżowanego.  Ostatecznego dowodu w kwestii dokonanej przez biskupa Euzebiusza lokalizacji nie ma, chociaż pasuje ona w zasadzie do zachowanych opisów. Problem w tym, że nie był to jedyny grób będący własnością Józefa, tego zacnego i zamożnego człowieka.

Jayem zaprowadził nas do mrocznej kaplicy zakonników syryjskich, do której mało kto wchodzi, chociaż schowane w niszy wejście znajduje się kilka kroków od miejsca uznawanego oficjalnie za Grób Jezusa. Na końcu mrocznego pomieszczenia pojawił się wykuty w skale tajemniczy niski korytarz prowadzący do antycznych wnęk grobowych. Tutaj przeprowadzaliśmy codzienne medytacje podczas naszego pobytu w Jerozolimie.

Czyżby biskup Euzebiusz pomylił się identyfikując Grób Jezusa w roku 325 n.e.?

Zupełnie możliwe, tym bardziej, ze według znalezionych przez mnie informacji to pomieszczenie jest uznawane za domniemane miejsce pochówku świętego Józefa z Arymatei (!), który (według Nowego Testamentu) ofiarował Jezusowi grób przeznaczony dla SIEBIE.

Wielu z nas podjęło decyzję, aby wykorzystać wyprawę do praktyki Drogi Przemiany.

Ja starałem się pamiętać o lekcji 6 tej księgi.

„Całe Stworzenie czeka na wasze zaproszenie… Stworzenie jest niewinne. Stworzenie – posłuchajcie bardzo uważnie – jest zupełnie bezsilne. Nabiera ono mocy zgodnie z tym, co ty mu dajesz: wartość, znaczenie, cel i funkcję. Te rzeczy nie pochodzą z samego Stworzenia, lecz są Mu dane, przypływają do Niego. Przenikają Stworzenie poprzez umysły – współdzielące Jeden Umysł – każdego z was.

Dlatego też jest absolutnie niemożliwe, by spoglądać na cokolwiek, co byłoby na zewnątrz ciebie. 

… Pozostajesz nieskończenie wolny, by podejmować decyzję, jak ty postanowisz postrzegać Stworzenie, a przez to: jak będziesz nasycał Je mocą, która albo będzie odzwierciedlać złudzenia i stworzenia lęku, albo będzie szerzyć dobro, świętość i piękno.

Zdecyduj się spoglądać na wszystkie te rzeczy z doskonałą niewinnością. I powiedz w swym umyśle, – czyli użyj mocy umysłu, którą dosłownie stwarzasz postrzeganie – po prostu powiedz, gdy patrzysz na każdy przedmiot czy osobę:

Nie wiem, czemu to służy. Nie wiem, czego potrzebuje mój brat i moja siostra.

I uświadom sobie, że nie jest konieczne, byś wiedział, interpretował i analizował.

Twą funkcją jest błogosławić Stworzenie rzeczywistością Miłości Chrystusa. Jednakże to błogosławieństwo nie będzie miało mocy, dopóki nie wrócisz do początku. Początek jest zwyczajnie stanem uświadomienia sobie swej kompletnej niewiedzy.

Stworzenie czeka na ciebie, ponieważ jest bezsilne. Będąc rozszerzeniem czy odbiciem myśli, jesteś dosłownie stwórcą świata. Tego świata, który nie istnieje nigdzie indziej, jak tylko w twym umyśle.

…Nie wiem, czemu służy ta myśl lub ten obraz, lub ta emocja, lub to wspomnienie.

Ale z pewnością wiem jedną rzecz: podjąłem zobowiązanie, by się przebudzić jako Chrystus. Dlatego też użyję tej jednej chwili, tej jednej myśli, tego jednego przemijającego zjawiska, aby praktykować to, do czego zostałem stworzony:, aby błogosławić stworzenie i w ten sposób przemieniać je w to, co szerzy dobro, świętość i piękno… nieskończenie, wiecznie, z radością, z niewinnością, z łaskawością, z pokojem.”

Gorąco polecam, abyś wypróbował tę prostą praktykę, nawet, gdy Twój umysł nie wierzy w jej skuteczność.

Po prostu tytułem próby poświęć jej jeden dzień. „Neutralizuj” i obejmuj absolutnie wszystko, co pojawia się w polu twojej świadomości. „Neutralizacja” jest swoistym „resetowaniem umysłu do ustawień fabrycznych” J Jest tym samym, co codzienne i systematyczne praktykowanie lekcji 132 Kursu Cudów : „Uwalniam świat od wszystkiego, czym-jak myślałem –był”, a więc rezygnacją z wszelkich form osądu.

Cudowna transformacyjna moc tej metody nie ogranicza się do sytuacji mających miejsce w chwili obecnej. W lekcji 6 czytamy również:

 „Czy możesz zwrócić się do twych wspomnień, które wydają się być kojarzone z indywidualną tożsamością, z osobistą historią i zamiast próbować udawać, że jej nie ma, zwyczajnie rozpoznać, że jeśli w ten sposób siebie postrzegasz, to możesz przynieść do tego Miłość?…

 Spójrz na obiekty, które są wspomnieniami twej przeszłości i powiedz sobie w umyśle:

przebaczam wam. Jesteście absolutnie neutralne. Moim wyborem jest przypomnienie sobie was, pamiętanie, ponowne objęcie, tak abym mógł was pobłogosławić”

L6 mówi dalej:

„Nie osądzaj tego, co widzisz, co myślisz lub co czujesz, lecz utrzymuj to przed sobą jako obiekt, jaki został ci przyniesiony przez Ducha Świętego, który prosi ciebie, jako Chrystusa, abyś uzdrowił to swym błogosławieństwem”

Jerozolima to niezwykłe miasto. Jeden z 7 czakramów ziemi, centrum dla trzech najważniejszych religii świata, tygiel narodowości, wyznań, języków. Znacznie łatwiej jest tutaj odnaleźć symbole oddzielenia niż wspólnoty. Podział jest widoczny zarówno w skali „makro” – konflikty miedzy wyznawcami trzech religii ( dla każdej z nich Jerozolima jest ma status „miasta świętego”), jak i mikro: na przykład wśród różnych odłamów religii chrześcijańskiej. Swoistym symbolem tego ostatniego jest sytuacja panująca w Bazylice Grobu Pańskiego, 4000m2 najświętszych dla ponad 2 miliardów chrześcijan.

Pod jednym dachem znajdują się tutaj Golgota ( skała, na której ukrzyżowano Chrystusa)  oraz grób, będący jednocześnie miejscem jego zmartwychwstania.

Dziś bazyliką Grobu Świętego opiekuje się pięć wspólnot chrześcijańskich: prawosławni, katolicy, Ormianie, Koptowie i Syrjacy. Na dachu świątyni znajduje się także klasztor etiopskich mnichów. Przedstawiciele tych odłamów są z sobą skłóceni od setek lat.  Ponieważ w niedalekiej przeszłości dochodziło nawet do rękoczynów, w Bazylice funkcjonuje stały posterunek izraelskiej policji. Przykładem absurdalnych konfliktów niech będzie ponad 300 letni spór o prawo do ruszenia maleńkiej drabiny ustawionej na jednym z gzymsów na fasadzie ponad wejściem do Bazyliki lub walka o prawo przechowywania kluczy do Świątyni. W związku z tym, ze ten ostatni nie mógł zostać uregulowany pokojowo, jedynym możliwym do osiągnięcia kompromisem było powierzenie klucza rodzinie muzułmańskiej. Do dzisiaj tradycja ta przechodzi z pokolenia na pokolenie. Codziennie o godzinie 21 śniadoskóry klucznik wykonuje od wieków sprawowany rytuał zamknięcia Bazyliki.

 

Zafascynował mnie łaciaty kot, leniwie rozciągnięty na kamieniu przed wejściem do Bazyliki Grobu Pańskiego o godzinie 5 rano ( podczas pobytu w Jerozolimie wyruszaliśmy o tej porze do tej Bazyliki na poranną medytację).

To wielobarwne zwierzę doskonale symbolizuje od wieków rozgrywający się w Ziemi Świętej dramat. Widzę to tak:

wokół kota zbierają się jego wielbiciele, z których każdy, z jakiegoś powodu (ograniczenia?),koncentruje się jedynie na jego fragmencie i na tej podstawie konstruuje swoją mentalną wersję pełni istoty zwierzęcia.

„Mój kot jest czarny”, „ mój biały”, „nieprawda- kot jest rudy”. Zaczyna się kłótnia, podczas której każda ze stron chce pozyskać swoją część kota na własność, co nieuchronnie doprowadzi do rozerwania biednego zwierzaka na części składowe, w których już przecież nie ma ŻYCIA. A kot, tak naprawdę, po prostu JEST i ma w swoim kocim nosie kłótnie i zatargi pomylonych zapaleńców, którzy zamykają oczy na PRAWDĘ.

I tu w sposób niewymuszony pojawia się słynny cytat z jednego z dzieł

Fryderyka Nietzschego -„Gott ist tot” („Bóg nie żyje”).

„Śmierć Boga”, jako sposób powiedzenia, że ogół ludzkości nie wierzy już w żaden bezwzględny, kosmiczny porządek, ponieważ już go nie dostrzega.

Bo jak można dostrzec kosmiczny porządek w pełni zdegradowanej do jej małego fragmentu?

Sytuacja w Ziemi Świętej jest kompletnie zaplątana, patowa. Nie da się jej rozwiązać na poziomie wszechobecnej egotycznej świadomości.

Żydzi, opierając się głowami o Ścianę Płaczu, będącą jedyną pozostałością zburzonej w 70 roku n.e. Świątyni Salomona, modlą się do Boga o cud odbudowy Świątyni, na miejscu, której znajduje się obecnie jedno z najświętszych (zaraz po Mekce i Medinie) miejsc muzułmanów ( Meczet Al- Aksa oraz Kopula na Skale, skąd Mahomet miał doznać wniebowstąpienia).

Wstęp do meczetu mają jedynie muzułmanie, innowiercy mogą jedynie pospacerować po dużym placu przed meczetem, na którym jest im zabroniona wszelka medytacja, a nawet odpoczynek z zamkniętymi oczami, bo istnieje niebezpieczeństwo, że spacerowicz mógłby być „agentem” modlącym się właśnie o zburzenie meczetu w celu przygotowania miejsca dla nowej wersji Świątyni Salomona. To nie żart…

A Żydzi faktycznie powołali już do życia fundację odbudowy świątyni…

Tragedia (a w zasadzie –tragikomedia) całej sytuacji polega na tym, że w rzeczy samej, u podstaw wszystkich zwaśnionych religii leży to samo pragnienie Boga oraz poszukiwanie Prawdy.

Poszukiwanie, które zostało kompletnie wypaczone przez egotyczne umysły.

Jest dla mnie raczej pewne, że do zakończenia tego oraz innych konfliktów może dojść jedynie poprzez zmianę ludzkiej świadomości, co odsłoni prawdę o bezsensowności wszelkich ideologicznych oraz religijnych starć.

Według wszelkich znaków na niebie i na ziemi zbliżamy się nieuchronnie, i to milowymi krokami, do kwantowego skoku świadomości, który powinien doprowadzić miedzy innymi do zburzenia wszelkich bożków-symboli oddzielenia. Może właśnie to miał na myśli Jezus, gdy mówił „ Ta świątynia zostanie zniszczona, nie zostanie kamień na kamieniu, ale ja zbuduje nową, z żywych kamieni

W Kursie Cudów czytamy: „Tylko Miłość jest prawdziwa. Wszystko jest Miłością albo poszukiwaniem Miłości”.  Wszystkie strony konfliktu wydają się więc być po prostu „zbłądzonymi poszukiwaczami Miłości”.

Jako drogowskaz i przypomnienie dla nich, a także dla wszystkich, tak bardzo przywiązanych do zewnętrznych symboli, mogą służyć słynne słowa Adama Mickiewicza: „wierzysz, że Bóg narodził się w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeśli nie narodzi się w tobie!””

Na zakończenie pragnę pocieszyć  tych z Was, którzy w aktualnej inkarnacji zaliczają się do kręgu osób zamożnych  i w związku z poniższym cytatem z Biblii raczej słabo oceniają swoją szansę na udział w Królestwie Niebieskim 🙂
„Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego” (Mt.19,24;)

Moi Drodzy, sprawa wcale nie wygląda tak beznadziejnie. Jest raczej pewne, że zaistniał tutaj ewidentny błąd w tłumaczeniu. Jezus mówił i nauczał po aramejsku, uczniowie głosili po aramejsku i po grecku, a pisali wyłącznie po grecku. Gdyby mieli oni pod ręką tłumacza Google, podpowiedziałby on im, że aramejskie słowo gamla może oznaczać zarówno wielbłąda, jak i grubą nić (wykonaną z sierści wielbłądziej)..

Jeśli przyjmiemy tę korektę, sytuacja zmienia się radykalnie. Przeciągniecie, nawet grubej, nitki przez ucho igły nie wydaje się już więcej być zadaniem niewykonalnym.

Jezus wcale nie zachęcał do bycia biednym. Nauczał jedynie, że „najpierw trzeba szukać Królestwa, a wtedy wszystko inne będzie  dodane”. Królestwa rozumianego jako prawda o tym, kim jesteśmy, o naszej immanentnej mocy tworzenia, z racji faktu, że „jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Stwórcy”.
Tymczasem, dla większości z nas, motywacją do gromadzenia dóbr materialnych jest zazwyczaj świadoma lub podświadoma chęć zapewnienia sobie bezpieczeństwa, która wynika z lęku ( główna emocja ego).

W trakcie  rozmowy z Jayemem zapisałem jego odpowiedz na pytanie, jak rozpoznać, czy inspiracja do konkretnego działania pochodzi z Ducha, czy też z ego?:

 „ego działa (kreuje), aby przetrwać; Bóg/ Duch – po prostu z radości szerzenia się”

„Pamiętaj,
że w Królestwie
nie ma żadnego wysiłku.
Ponieważ jesteś przebudzony we mnie,
nie potrzebujesz czynić niczego,
a jednak ani jedna rzecz
nie pozostanie niewykonana.
I dokonasz tego,
o co cię proszę,
ponieważ nasza wola jest połączona.

Nie jest możliwe, żeby ci się nie powiodło,
albowiem to oznaczałoby,
że Bóg mnie zawiódł,
a mój Ojciec nie zawodzi swego Syna” („Droga Sługi”)

Wracając do problemów z tłumaczeniem Biblii, szerokim echem odbiła się ostatnio decyzja papieża Franciszka dotycząca konieczności zmiany niektórych słów w Modlitwie Pańskiej, a konkretnie fragmentu:  „nie wódź nas na pokuszenie”. Papież zaproponował zmianę tego zdania na:  „nie opuszczaj nas w pokusie”.

Stwierdził przy tym, że wszystkie współczesne tłumaczenia tej modlitwy są „nieco kulawe”. Dlatego zachęcam Cię do wczucia się w energię aramejskiego oryginału Modlitwy Pańskiej cudownie zaśpiewanej przez mojego przyjaciela z pielgrzymki-,Holendra Oriego.

 

 

 

Czekając w środku nocy na lotniskowy transfer przy murach starego miasta, tak spokojnej o tej porze Jerozolimy, w myślach życzyłem jej na pożegnanie, aby nastał czas, gdy słowo „granat” kojarzyć się tutaj będzie tylko i wyłącznie z soczystym owocem oraz aby Ziemia Święta stała się Ziemią „Najświętszą”, którą „Kurs Cudów” definiuje tak: „Najświętsze ze wszystkich miejsc  na ziemi jest to,  gdzie odwieczna nienawiść stała się obecną miłością…”

 

Tomasz Kierzkowski

www.7krokowzahoryzont.pl

email: drogaktoraide@gmail.com

www.drogamistrzostwa.pl